top of page
Ostatnie posty
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Wyróżnione posty

Terlikowski vs Rymkiewicz

Zaciekawił mnie ostatnio tekst Terlikowskiego. Nie jestem fanem tego autora ale pisząc o Rymkiewiczu pokazuje dwie wizje światopoglądowe, które są mi bliskie i niejako walczą we mnie o dominację. Pierwszą jest racjonalizm (i tu “papieżem" takiej postawy jest chociażby Heller, ale też poniekąd Terlikowski) a drugą irracjonalizm (wyraźnie Rymkiewicz).Nie chę tu pisać o “kwestii polskiej” - jest ona dla mnie zbyt oczywista i traktuję ją jako jeden z przykładów. Patrzę szerzej, na “walkę postaw”. O ile racjonalizm to pochodna tego wszystkiego co w filozofii było i jest przejrzyste (począwszy od zaczątku matematycznych aksjomatów u greckich filozofów) o tyle irracjonalizm niesie się przez dzieje kultury na fali wschodniego przekonania o racjonalnej niepoznawalności bytu. Oczywiście te wątki się przenikają (zachodnie chrześcijaństwo też ma swoich mistyków) ale polaryzacja postaw jest bardzo widoczna.

Zawsze był mi bliski ten nurt “heideggerowski” (facet na łożu śmierci powiedział, że wierzy w to, że przez swoją filozofię “zrozumiał” buddyzm). Myślę jednak (i tu zgadzam się z Terlikowskim), że taka postawa jest napiętnowana nie-chrześcijańskim zwątpieniem w dostępność Boga. Jeśli nie uwierzymy w racjonalność i przejrzystość ewangelicznego przesłania, utoniemy w egzystencjalnych dywagacjach. Ten apofatyczny nurt ma olbrzymi urok. Czytając Szestowa, Miłosza, wszystkich tych Schopenhauerów (szopenfeldziarzy:) Dostojewskich, Schulzów aż po Bubera i nawet Tischnera - nurzamy się w irracjonalizmie - ciągle nie wiemy, mamy tylko prześwity, jakby nie przekonywała nas ewangeliczna prawda i osoba Boga-Zbawiciela, który jasno wskazuje drogę. Myślę, że godząc się na irracjonalizm, tak naprawdę uciekamy od chrześcijaństwa, idziemy w stronę gnozy, manicheizmu itd. Bóg nie jest już Absolutem, “czystą matematyką” i meta-matematyką ale jakimś bóstwem, kto wie czy nie mniejszym od odwiecznego “zła” bytu, który prowadzi ewolucję (także ewolucję człowieka) donikąd.

Mam dylemat. Moja (obecna) wizja chrześcijaństawa domaga się racjonalności. Z drugiej strona sztuka (wizja podbudowana Weil) otwarcie wspomaga się “nieczytelnością”, chętnie płynę przez judajskie, buddyjskie, czy wyraźnie ateistyczne obszary unikając jednoznaczności. A więc niby chcę być chrześcijaninem ale nie jestem. Mógłbym przecież rzucić to wszystko i stwierdzić, że jedna wizyta w kościele pokazuje, że wszystko zostało już powiedziane. Ołtarz, baptysterium, konfesjonał, Księga - wszystko jest gotowe, doskonale przygotowane; po co błądzić i wywarzać otwarte drzwi?

Dla Terlikowskiego, droga Rymkiewicza, przez to że mętna staje się świetną pożywką dla irracjonalnych, plemiennych szaleństw (takim szaleństwem jest religijność Radia Maryja budująca poską tożsamość na quasi- mistycznych spekulacjach). Takie same szaleństwa legły u podstaw nazizmu czy, z innej beczki przekonaniu o wyjątkowości narodu wybranego). Jedynie proste racjonalne chrześcijaństwo, oczyszczone z magii może być uniwersalną podstawą światopoglądową ale czy takie jest chrześcijaństwo Terlikowskiego? Nie! Ten facet absolutyzuje swój domniemany racjonalizm. Jest jak Hegel, któremu się wydawało, że wie lepiej od Boga jaki jest świat…

Gdzie jest więc granica racjonalności? Jak uniknąć pułapek irracjonalności a wyciągnąć z niej pożytek jakim jest obcowanie z tajemnicą? U Weil racjonalność płynnie stykała się z rzeczywistością nadprzyrodzoną. Rzeczywistość empiryczna czy matematyczna była “zajawką” bytu doskonałego, negatywnym odbiciem - poprzez swoją ograniczoność. Podobnie widzi to Heller. Trudno jednak przełożyć, przenieść bez potknięć racjonalność nauk ścisłych w sferę etyki, egzystencjalnego samopoznania. Trudno przyjąć Biblię tak jak przyjmuje się dzieła fizyków kwantowych. Łatwo się poślizgnąć… Terlikowski jest dla mnie jak czołg. Jego “jasność” poraża - jak u inkwizytorów, którzy są gotowi zabijać przeciwników ideologicznych. Podobnie postrzegam Hołownię (bardzo elokwentnego ale wręcz niestrawnego w swojej pewności odczytania zamysłu Bożego). Rymkiewicz jest mi bliski (oczywiście tylko w podejściu do kultury, jego profetyczne wizje dotyczące polskości to dla mnie brednie; Dostojewski też snuł pan-słowiańskie mistyczne eschatologie, które do dziś siedzą w putinowej głowie… Weil przestrzega przed zawłaszczeniem wiary przez ideologię).

Reasumując. Walka się toczy:) Lubiłem u Kierkeggarda motyw ofiary Izaaka. Wiara wymaga zawieszenia władzy rozumu ale chyba powinna mieć przed nim respekt, nie odbiegać zbyt daleko, właściwie nie odbiegać wcale. Głupie zawsze pozostanie głupie.

Śledzę swój tok rozumowania. Skoro tak bardzo wierzę w syntezę to pewnie jest ona możliwa. Pozostać wolnym, mieć świadomość otchłani, nie narzucać się z sensem ale mieć jego świadomość, taplać się w chaosie (irracjonalności) wiedząc jednak, że chaos jest pozorny - to cecha bytu; ściśle mierzalna przez statystykę, podlegająca prawu jego przypadłość - jak wszystko, stworzona przez Boga. Czy tego chcemy czy nie - światło nas prześwietla na wylot. Mówiąc brzydko - nic nam nie ujdzie na sucho:)

ps.

Moja wystawa trochę jeszcze powisi w Zawadzie (dziś mamy 20 czerwca 2016 r.). Pewnie będą ją odwiedzać ludzie z Dni Młodzieży. Papież Franciszek (lewak:) mówi prosto o Chrześcijaństwie. To mi się podoba. Ja jednak w tej rozentuzjazmowanej wspólnocie czułbym się trochę nieswojo - to nie mój żywioł. Wierzę jednak, że moja wizja mimo pozornego chaosu i “heideggerowskiej” wieloznaczności dąży do czystości i nie jest tylko artystyczną ekstrawagancją.

Poniżej Terlikowski i Rymkiewicz.

http://www.rp.pl/Plus-Minus/306029908-Terlikowski-Rymkiewicz-lze-prorok-Polakow.html


Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Grey Facebook Icon
  • Grey Twitter Icon
  • Grey Google+ Icon
bottom of page