top of page
Ostatnie posty
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Wyróżnione posty

Zmierzch dyni

Tegoroczne wakacje były żywą ilustracją zmagania się dyniowego bycia z dynim bytem. Wiosną rozczytywałem się w Hellerze i Simone Weil. Byłem bliski zrozumienia sensu zła jako boskiego daru miłości wobec człowieka, który pozostając złym ostatecznie kapituluje przed Ukrzyżowanym by pozwolić mu załatwić sprawę na własną rękę. Dar nieprzyjęty, dar odkupiony a człowiek jak był zły tak zły pozostaje na wiek wieków skazując swego stwórcę na katusze. Kosmiczny dramat ufundowany odgórnie, za porozumieniem stron.

Dynia wystrzeliła znienacka, niezauważenie. Gratulowałem jej witalności i zieleni. Gdy po miesiącu rozpełzła się po ogrodzie, byłem przerażony. Radosny sens życia zaczął mnie denerwować. Dało się odczuć egoistyczną chuć i agresywną bezduszność. Dynia miała gdzieś inne niedynie bycia. Zacząłem myśleć o nożu. Zacząłem myśleć o złu. Arystotelejski ład, The Mind of God, racjonalny porządek naoliwionego kosmosu ukazał swą nieludzką twarz. Perfekcja zabija, nie troszczy się, nie opiekuje. Nie miałem już siły do Hellera. Weil - wariatka. Nie-Żydówka, nie-katoliczka, nie-bezbożnica. Więc kto? Samokanonizowana święta swej własnej religiii, samozagłodzona za obojętny świat.

Lato dogorywa, dynia zażółkła, pozbawiona rąk, nóg. Okaleczona ciężarna. Zdąży wydać plon, przekaże nadzieję następnej generacji dyń.

Niechęć bierze się z lęku. Z lęku powstają bogowie. Gdyby dynia znała swe przeznaczenie też by pewnie zaczęła się modlić. Przestałem jej współczuć, tak jak nie mam litości nad sobą. Lęk trzeba wytrzymać, trzeba go unieść zanim eksploduje i nas unicestwi.


Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Grey Facebook Icon
  • Grey Twitter Icon
  • Grey Google+ Icon
bottom of page